Boże Narodzenie Okiem Mamy

Posprzątane? Upieczone? Choinka ubrana? Nie? Spokojnie! I tak będzie Boże Narodzenie! 🙂 Zróbcie sobie kawę, w taką pogodę nie myje się okien. Posłuchajcie o świętach okiem mamy.
 
Pierogi. Choinka. Prezenty i makowiec. Pasterka i „Lulajże Jezuniu”. Rekolekcje i dla ambitnych – Roraty. I jeszcze, że mąż lubi rybę po grecku, ale syn to tylko karpia, a babcia to w ogóle tylko barszcz z uszkami. No i odwieczna zagwostka – co kupić teściowi. I te kolejki w Arkadii. Pierniczki się robi miesiąc wcześniej. A Córka zażyczyła sobie buty za 600 zł pod choinkę. I zaraz Święta. No, spytaj matkę o Boże Narodzenie!
 
A co powiedziałaby ta, która obchodziła Boże Narodzenie jako pierwsza? Gdzie przewijała swoje Dzieciątko? Czy miała kącik, żeby odpocząć? Czy cieszyła się z wizyt licznych niespodziewanych gości? Czy budzili Maleństwo? Czy Józef nosił Małego, żeby mu się odbiło?
 
Jest – powinien być – wspólny mianownik tych dwóch perspektyw. Urodził się Jezus. Z wielkiej miłości do nas, z wielkiej tęsknoty za byciem z nami. I kochane Mamy, zaganiani Tatusiowie – choćbyśmy zaczęli już w maju, nigdy te święta nie będą jak z serialu. Bo jak nie choinka jakaś krzywa, to prostą kot przewróci. Szarlotka nie wyjdzie, pokłócisz się z synem. I te lampki poplątane, a jak nawet nic z tego się nie zdarzy, to i tak człowiek jakiś taki zmęczony. A tu w gości iść trzeba.
 
No bo na szczęście te święta z rodziną w ubraniach dobranych pod kolor, w rytm kolęd, blasku kominka i wielką ciężarówką z logo gazowanego napoju z kofeiną są tylko w reklamach. Dręczą i popędzają – kupuj, kupuj, sprzątaj, gotuj, piecz, dogadzaj.
A Dzieciątko urodziło się w stajence. „Żłób mu za kolebkę dano”.
 
Tak po prostu.
 
Iwona