Po co iść do kościoła w Wielką Sobotę?

Siła Kościoła płynęła przez wieki z mocy Wigilii Paschalnej, pisał młody ksiądz Karol Wojtyła w 1952 roku. O jaką moc chodzi? Przecież większość ludzi w Wielką Sobotę święci  pokarmy, czy próbuje ogarnąć ostatnie zakupy przedświąteczne. Albo spędza ją w samochodzie w drodze do rodziny na święta, próbując przetrwać podróż, zwłaszcza jeśli dzieciaki mają swój „dobry” dzień. Całkowicie umyka nam ta sobota, a Kościół coraz mocniej – jakby wbrew naszemu doświadczeniu – mówi nam, że żyje się od Paschy do Paschy. Przypomina nam o wieczornej liturgii. O co w tym wszystkim chodzi?

Przyjrzyjmy się temu, co się dzieje w Kościele. W ciągu dnia w zasadzie nic – tak myśli przeciętny Kowalski. Żadnej mszy, żadnego spiewania. Cisza. Celna uwaga – cisza jest najważniejszym znakiem Wielkiej Soboty. Jest ciągiem dalszym ciszy Wielkiego Piątku, gdy Chrystus został złożony do grobu. Można zachować paschalny post, do którego Kościół nas zachęca, ale nie zmusza. A warto, bo często licytujemy się na rozmaite domowe i regionalne tradycje, które podpowiadają co i kiedy można już jeść w Wielką Sobotę. W niektórych kościołach odprawia się ciemne jutrznie, ale w zasadzie do zachodu słońca nie dzieje się nic. Pomyślą niektórzy: Jak to nic? A święcenie pokarmów? Najważniejsza dla wielu czynność kościelna w roku! Z koszyczkiem w ręku pojawiają się nawet ci, dla których dzień następny nie jest powodem szczególnych religijnych uniesień. Przyzwyczailiśmy się, że palmy i święconka to jeszcze dwa obrzędowe znaki, które zachowują nawet niewierzący (dwa inne: kreda na Trzech Króli i popiół na rozpoczęcie Wielkiego Postu też cieszą się popularnością, jednak nie tak masową jak te przedwielkanocne znaki).  Dla wielu też Wielka Sobota to szansa na doroczną spowiedź. Księża oblegani są przez penitentów, którzy wściekli są nieraz, że tyle stać trzeba w kolejce, a przecież każdemu się śpieszy. Tu właśnie najmocniej nasze odczucia rozmijają się z tym, co nam chce podpowiedzieć Kościół przez znaki Wielkiej Soboty.  Nie śpiesz się. Znajdź chwilę na ciszę. Bóg umarł, więc co ma jeszcze sens?

Komu uda się dotknąć tego wymiaru, wie, że trzeba oczekiwać odpowiedzi Boga. Że to nie może być koniec. I to prawda. Chrystus śpieszy się, by nam ogłosić swoje (a przez to i nasze) życie. O to chodziło cały Wielki Post. Jak pisał Wojtyła: zrobić przestrzeń dla światła Wielkiej Soboty, by zacząć żyć życiem, którym się jeszcze dotąd nie żyło.

Powoli coraz więcej ludzi zaczyna widzieć, że Wigilia Paschalna to centralna liturgia Triduum Paschalnego. To najmocniejsze w znakach ogłoszenie światu, że Chrystus zmartwychwstał. Ale nie da się w nią wejść z marszu. Ona przychodzi jako zwieńczenie trzech świętych dni, jako finał liturgii, która zaczęła się w Wielki Czwartek. To odpowiedź Boga na nasze życie. Znaki tej liturgii – światło, Słowo Boga, woda chrztu i Eucharystia chcą nam pokazać, że to życie większe od śmierci jest dla nas. Kto był na Wigilii Paschalnej, wprowadzony w jej znaki i ich sens, ten pamięta eksplozję paschalnej radości na koniec liturgii. Aż chce się, by trwała ona jeszcze dłużej. I – jeśli jesteśmy otwarci na jej moc – trwa, bo przechodzi w życie.

Ks. Krystian