Okiem mamy: Duch i życie.

Czasem największe prawdy odkrywamy zupełnie mimochodem. W jednej chwili siedzisz ze swoim dzieckiem i bawisz się z nim na dywanie, w następnej dociera do ciebie, jak wiele w tej zabawie jest z twojego życia.
 
Żeby ułożyć wieżę trzeba wszystkie kółka nałożyć na podstawę w ustalonej – od największego do najmniejszego – kolejności. Kiedy jesteś roczniakiem ( a w rozwoju duchowym raczej nie przekroczyłam tego wieku) możesz odtrąbić sukces, jeśli zrozumiałeś, że kółka i podstawa się łączą. Może próbujesz je układać niezależnie od siebie, ale niezmiennie to co powstaje można określić jako – bałagan. Nawet jeśli bez użycia podstawy powstanie jakaś budowla – przypadek, nieuwaga czy odrobina złej woli rozwalają ją na części i jest to tylko kwestia czasu. Ani na chwilę nie możesz jej bezpiecznie zostawić, radość z tego, że oto coś powstało zawsze będzie podszyta lękiem.
 
Można ułożyć jak popadnie, nie przejmując się wielkością czy kolejności elementów. Jakoś to się utrzyma.
 
Czy efekt mnie satysfakcjonuje?
 
Czasem wydaje się, że nasze życie wygląda tak, że siedzimy wpatrzeni w rozsypane wokół nas elementy, które je budowały. Nie możemy sobie przypomnieć ani zasady ani kolejności. Patrzymy bezradnie i nawet coś tam próbujemy złożyć, ale za nic nie wygląda to tak, jak w naszych wyobrażeniach. Od czego zacząć?
 
W zesłaniu Ducha Świętego najpiękniejszym dla mnie jest ten spokój, który On ze sobą przynosi. To zaufanie i przekonanie, że może jeszcze nie umiem, może nie widzę całości, ale wiem, że to co powstanie, będzie piękne i dobre. I że jest w tym porządek, tylko ja go jeszcze nie widzę. Ale zobaczę!
 
Może tylko jedno kółko jest na swoim miejscu, a może trzeba wszystko rozebrać i zacząć od nowa. Nie ważne jak jest to bolesne, frustrujące, jak mnie to przerasta. Nieważne, że to tyle trwa i może już któryś raz się wali w gruzy. Może ja nie mam już do tego cierpliwości, ale nade mną jest On, który nigdy się nie znudzi i nie odwróci ze złością.
 
On jest! Moje życie ma sens.
 
Iwona