List z polskiej misji na Haiti

Drogi Księże Proboszczu, Drodzy Parafianie,

chcę wyrazić naszą wdzięczność za dar Waszych serc, który otrzymałyśmy w ubiegłym tygodniu z przeznaczeniem na misję sióstr felicjanek na Haiti. 

Sytuacja w tym kraju nadal jest tragiczna. Od wielu miesięcy nie ma żadnego rządu ani administracji. Mandaty wygasły, a wybory się nie odbyły. Nie ma pieniędzy na utrzymanie służb. Gangi kontrolują duże powierzchnie tego kraju. Ten kraj nie umie sobie poradzić sam, a świat nie jest zainteresowany sytuacją na Haiti na tyle, by to mogło realnie coś zmienić. Wydaje się, że istnieją zewnętrzne siły zainteresowane podtrzymaniem tego straszliwego kryzysu na Haiti. Świat nie jest tak prosty, jak byśmy chcieli. 

Pod wpływem przemocy i bezprawia tysiące ludzi opuszcza swoje domy i koczują, gdzie wydaje się bezpieczniej w danej chwili. Kolejne masakry, porwania, gwałty i lincze powodują niewypowiedziane cierpienie. Ludzie bezsilni bezradnością policji wymierzają sprawiedliwość na własną rękę. 

Nie wolno nam jednak przerazić się rozmiarem zła i dać się sparaliżować albo zobojętnieć. Trzeba zadać sobie pytanie, co ja, jako chrześcijanin czy chrześcijanka, mogę zrobić, aby świat był choć odrobinę lepszy. Jak mogę ocalić życie choć jednej osoby czy jednej rodziny. Nie mamy sił ani środków, by zapobiec ubóstwu świata. Możemy jednak zmienić los pojedynczego człowieka. I to jest nasze zadanie. 

Nasza misja w Jacmel działa zdumiewająco dobrze. Dzięki temu, że Jacmel jest położone w trudnym do dotarcia miejscu w górach i prowadzi do niego tylko jedna droga, tutaj jest dużo spokojniej. Młodzi ludzie, których prowadziłyśmy przez 10 lat, okazali się gotowi do objęcia zadań, które postawiłyśmy przed nimi zmuszone do wyjazdu w październiku 2022. W misji mieszkają trzy osoby: Fritz, Jean Philippe i Annette. Każde z nich przejęło część naszej odpowiedzialności. Do nich dołączyło wielu innych młodych ludzi. 

Jean Philippe kończy w tym roku szkołę średnią, a na jego głowie jest troska o budynki i sprzęt misji. Naprawia, dba by wszystko działało, konserwuje. Prowadzi też młodzieżową grupę współpracującą z organizacją Youth for Global Health and Social Justice, z którą przygotowuje projekt budowy studni dla dużej szkoły w górach, gdzie nie ma dostępu do jakiegokolwiek źródła wody. 

Ani na chwilę nie zatrzymałyśmy programu posyłania do szkoły dzieci i młodzieży. To zadanie powierzyłyśmy Annette. W tym roku ponad 80 młodych ukończy rok szkolny, także dzięki Waszej parafii. Troska o to, aby dziecko ukończyło szkołę, nie polega jedynie na opłaceniu czesnego. Anette przejęła nasze zadanie stałego śledzenia postępów ucznia, płacenia za testy i sprawdziany, zaopatrzenia w mundurek, książki, buty i bieliznę. 

Z powodu rosnącego głodu nie chcemy odsyłać z niczym tych, którzy przychodzą do naszej misji, prosząc o jedzenie. Gaelle, 22-letnia dziewczyna, która dzięki Waszej pomocy może studiować, jest odpowiedzialna za zakupy: ryż, olej, makaron i czasem, gdy jest więcej pieniędzy, fasola. Przygotowuje z tego paczki i rozdziela je codziennie przychodzącym do bramy. 

Nasz inny wychowanek, Peterson, uzdolniony informatycznie młody człowiek, prowadzi naszą salę komputerową i kursy dla początkujących. Młodzież przychodzi tam, aby odrabiać lekcje i korzystać z internetu. Dzięki panelom słonecznym, zakupionym przez dobroczyńcow, misja jest często jedynym miejscem w okolicy, gdzie pojawia się prąd. Tutaj też odbywa się nauka angielskiego przez internet z wolontariuszami ze Stanów. Peterson uczy obsługi aplikacji do odbywania zajęć i służy za tłumacza początkującym. 

Junior, utalentowany w wielu dziedzinach (fryzjerstwo, krawiectwo, j. angielski), prowadzi szkołę szycia, którą powierzyły mu siostry Izajasza i Julitta. Siostry porozumiewają się z nim przez internet i towarzyszą mu w planowaniu zajęć. W maju zakończy się kolejny kurs, na najwyższym, trzecim poziomie. Podczas wakacyjnej przerwy Junior z najlepszymi absolwentami szkoły szycia będzie szył mundurki na przyszły rok szkolny dla najbiedniejszych dzieci sponsorowanych przez naszych dobroczyńców. W zeszłym roku nasza szkoła szycia uszyła 104 mundurki. 

No i nasza mobilna przychodnia, która pracuje już od 10 lat. W czasie pandemii, a potem wciąż rosnącego chaosu w kraju, praca przychodni prawie nie ustawała. Były dni, gdy nie można było wyjechać w dalsze miejsca, ponieważ drogi były zablokowane przez gangi lub nie było benzyny, ale przez większość czasu ekipa 2 lekarzy, pielegniarka, farmaceutka i kierowca, których zatrudniamy za zebrane w Stanach i w Polsce środki, dzielnie pracowała. W dniu, w którym piszę te słowa, przyjęli 108 pacjentów. W wielu miejscach są jedyną szansą dla ludzi na spotkanie z lekarzem i otrzymanie leków.

Siostra Izajasza i Julitta wróciły do Polski na czas czekania na możliwość powrotu na Haiti. Ja i siostra Marylin otrzymałyśmy pozwolenie, by czas oczekiwania spędzić na pracy z haitańskimi imigrantami na południu Stanów. W styczniu zamieszkałyśmy przy parafii St. James w North Miami. Proboszczem jest tu ksiądz z Haiti, a parafianie to Haitańczycy i imigranci z Ameryki Środkowej. Parafia opiera się na pracy wolontariuszy. Weszłyśmy szybko w nowe obowiązki. Robimy to, co na Haiti: przygotowujemy do sakramentów, katechizujemy dzieci i młodzież. No i oczywiście troska o naszą haitańską misję zajmuje nam nie mało czasu. Żniwo wszędzie wielkie, ale robotników mało. Mówimy tu po kreolsku, po angielsku, a nawet już trochę  po hiszpańsku. 

Na Haiti wrócimy, jak tylko będzie to możliwe. Dziękujcie z nami za dobro, które udaje się czynić w tamtym i w tym miejscu. Jesteśmy wdzięczne Bogu za Was, współpracowników Dobra. 

s. Inga, felicjanka